Akwaria są we włoskich
thrillerach dość powszechnym rekwizytem, wykorzystywanym z powodzeniem w celu
uatrakcyjnienia aranżacji wnętrz, w których roznegliżowane heroiny (ich palce z
pewnością są chłodne i pachną jak opium) zmagają się z zamaskowanymi mordercami
uzbrojonymi w sekatory, kute srebrem rękawice i fortepianowe struny. Nie są
jednak akwaria rekwizytem tak doskonale skonwencjonalizowanym jak choćby
magnetofony, panoszące się po ekskluzywnych salonach z wyniosłą nonszalancją.
Nie spełniają też z pewnością tak złożonych funkcji fabularnych jak właśnie
magnetofony – wzmagające dramaturgię akcji i poczucie suspensu głosem
zbrodniarza rozbrzmiewającym znienacka w pustym korytarzu i schwytanym (nie)
przypadkiem przez przebiegłego śledczego w pętlę magnetycznej taśmy (wraz z
krzykiem ptaka o kryształowym upierzeniu). Co nie znaczy wcale, że nie mają
znaczenia!
Zdarzają się –
oczywiście – po prostu akwaria stojące tu i ówdzie w ekskluzywnych rezydencjach
pełnych półnagich modelek i przyczajonych morderców. Częściej jednak oglądamy
tu akwaria metaforyczne – szklane pojemniki lub przeszklone pomieszczenia, w
których znajdują się beztroskie kobiety, obserwowane czujnym okiem przez
zabójcę. Mamy tu do wyboru kabiny prysznicowe, szklane windy i tarasy a nawet
szklarnie, w których ofiary zostają wystawione na spojrzenie drapieżnika. Elegancki,
kulturalny świat glamour dzieli zaledwie krucha, przejrzysta bariera od
szaleństwa krwawej jatki.
W ogóle dość częsta
jest w filmach giallo scena
„podpatrywania ofiary przez okno” czy też jej „podglądania przez szybę” – zaś
morderstwo w przeszklonym „akwarium” kabiny prysznicowej należy do gatunkowego
kanonu, niemal w tym samym stopniu co spotkanie z zabójcą na spiralnych
schodach. Z rzadka tylko samo akwarium staje się tu narzędziem zbrodni –
częściej jest klatką, w której nieszczęsna ofiara miota się bezbronnie
wystawiona na spojrzenie (już) i ciosy (za chwilę) bezlitosnego oprawcy (a
śmierć nie straci swojej władzy). Tak dzieje się choćby w filmie „House on the
Edge of Park” (1980, reż. R. Deodato), w którym tylko krucha szklana szyba
dzieli bohaterkę od kuszącego ją mordercy-gwałciciela. Już jednak w „Milano
Rovente” (1973, reż. U. Lenzi) zaskoczona ofiara kończy z głową w akwarium
pełnym egzotycznych ryb. Bywa i tak, że szklane pojemniki stają się metaforą
losu bohatera, jak w „La Corta Notte delle Bambole di Verto” (1971, reż. A.
Lado), gdzie sparaliżowany, pogrążony w narkotycznym letargu bohater jest
wieziony pośród anatomicznych okazów zatopionych w formalinie wprost na salę
operacyjną, by wkrótce stać się jeszcze jednym medycznym eksponatem w osobliwej
kolekcji. Być może najciekawszą i najbardziej złożoną metaforą „akwarystyczną” staje
się ta, dość subtelna, zawarta w filmie „Una Lucertola con la Pelle di Donna”
(1971, reż. L. Fulci). Oto osaczana przez mordercę bohaterka tej krwawej opowieści
siedzi w pokoju, mając za tło słynny obraz Francisa Bacona „Studium do portretu
papieża Innocentego X Velazqueza”, na którym postać papieża została umieszczona
w swoistym przestrzennym obramowaniu, interpretowanym przez krytyków jako
rodzaj „szklanej klatki” o wymowie symbolicznej. I choć sam malarz zaprzeczał
takim intencjom, to warto pamiętać, iż nalegał z kolei na to, by jego dzieła
były w galeriach wystawiane „za szybą” – budującą barierę między widzem a
obrazem. Cóż jednak mają znaczyć wszystkie te metafory?
Odkrywając
postmodernizm utworów Cortazara (na przykładach Gry w klasy, Aksolotla i Bestiarium), Brian McHale podkreśla
funkcję, jaką spełniają w nich udosłownione metafory akwariów (mające za temat
„świat w izolacji”): „Wprowadzając przezroczystą, ale nieprzepuszczalną barierę
między dwoma porządkami istnienia, akwaria służą jako analogia dla
solipsystycznej izolacji jednostkowej świadomości, świata życia…”. McHale
dodaje także, że o ponowoczesnym charakterze tych narracji decyduje fakt, iż
ich „akwarystyczne metafory” nie wyczerpują się właśnie jako metafory, stając
się „dosłowną strukturą ontologiczną, fantastyczną podwójną ontologią”. Bariera
ta jednak zostaje ostatecznie złamana („świadomość narratora staje się
świadomością aksolotla”) – pęka granica między językiem a światem –
fantastyczność rozlewa się ostatecznie po rzeczywistości przedstawionej –
trzepocząc obscenicznie płetwami w opuszczonym korytarzu (w którym rozbrzmiewa
głos mordercy schwytany w pętlę magnetycznej taśmy). Także w filmach giallo szklane ściany „akwariów” (tych
prawdziwych i tych metaforycznych) pękają zazwyczaj pod ciosami zabójcy, który,
by przywołać w tym miejscu piękną frazę Chlebnikowa, dosłownie „włamuje się do
wszechświata” wprost z onirycznej rzeczywistości koszmaru, nękającego odurzoną
narkotykami bohaterkę, której sen ziści się krwawo topornym ciosem kutej
srebrem rękawicy. Morderca w giallo,
jakkolwiek boleśnie realny (dla Lacanisty, rzecz jasna Realny, wszak jego
morderczym orężem jest niezmiennie l’objet
petit a), przybywa bowiem skądinąd, „z ciemnej swej ojczyzny”, z fantastycznego
majaczenia upalonego opium mózgu scenarzysty, kojącego swe własne koszmary
krwawymi fantazmatami ćwiartowanych ciał kobiecych. Gdy zaś zabójca wkracza na
scenę, z hukiem pękają przezroczyste bariery rzeczywistości.
Fragment „Powieści
postmodernistycznej” McHale’a w przekładzie M. Płazy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz