Ogr,
upiór, dziki zwierz to wyobrażenia, jakie pojawiają się w ulotnym zjawisku
wokalnym towarzyszącym wypowiedzeniu pojęcia.
Niewielka książeczka Claude’a Jaeglé'go „Portret oratorski Gilles’a Deleuze’a o kocim spojrzeniu” to być może najciekawsze wydawnictwo o dźwięku i głosie, jakie pojawiło się w ostatnim czasie na półkach naszych księgarń. Jest to zarazem książka z rodzaju tych, jakich w naszym kraju się raczej nie pisuje. Oto eseistyczne studium artykulacji wokalnej Gillesa Deleuze’a podczas jego seminariów filozoficznych w Vincennes, napisane po latach przez jednego z jego słuchaczy – na podstawie nagrań z archiwalnych taśm z wystąpieniami filozofa. Dziełko napisane z głębokim (i uzasadnionym) przekonaniem, że: „Wokalizacja idei to defilada postaci i ich występy: wymiana niepoważnych łgarstw, teatralne zderzenia, wzajemne zachwyty, epizody dialogowe…”. Jaeglé dokonuje po prostu swoistego przeglądu „scenicznych” wcieleń Deleuze’a-wykadowcy na podstawie drobiazgowej analizy przekształceń jego głosu, stanowiącego ekspresję kolejnych tożsamości filozofa: myśliciela, klauna, Sowizdrzała, czarodzieja, ogra, konającego starca… Uwagę analityka przykuwają nie tylko słowa i ich intonacje, ale też wszystko to, co pre- lub pozawerbalne: „seria bulgotów”, „upiorny ton drapiący jego gardło”, osobliwy i groźny „rumor”. W tym wszystkim, twierdzi z uporem Jaeglé, ujawnia się także filozoficzna postawa Deleuze’a-mówcy.
Jaeglé
zestawia przy tym Deleuze’a z jego filozoficznymi partnerami-rozmówcami:
drapieżnikiem-zabójcą – Foucaultem i centaurem – Guattarim, których wokalna
ekspresja sytuuje na pozycjach odmiennych od tej, jaką zajął autor „Logiki
sensu”. Najistotniejsze jest tu jednak postulowane przez Jaeglé’go postrzeganie
filozoficznego wykładu jako aktu dźwiękowej przemocy – rozbudowanej strategii
narzucania znaczenia towarzyszącej wypowiadaniu pojęcia. Wszystko to rozgrywa
się zaś w warstwie pozasłownej – na poziomie intonacji, artykulacji – w sferze
zawłaszczania publicznej przestrzeni mocą dominującego głosu filozofa. Jego
orężem staje się okrzyk filozoficzny – eksklamacja rozumu objawiającego się w
przemocy samego dźwięku, za pomocą której filozof podbija i czyni sobie
poddanym audytorium – ustanawiając w przestrzeni publicznej pojęcie,
wokalizując ideę. Zdaniem Jaeglégo (kroczącego tropem Deleuze’a) filozof jest
nie tylko twórcą (jak muzyk i poeta), ale także zdobywcą i tyranem, który swe
pojęcia wykuwa w hałasie i narzuca światu z mocą okrzyku – w istocie będącego
okrzykiem wojennym. Filozof nie wyjaśnia bowiem swych pojęć – on je po prostu
publicznie wypowiada w akcie, któremu nie można odmówić odrobiny okrucieństwa. „Lękam
się Michela Foucaulta” – przyznał kiedyś Deleuze. „Bo ma spojrzenie zabójcy” –
dopowiada za niego Jaeglé.
Najciekawsze
dla mnie okazało się tu jednak uwzględnienie owej ocalającej, pośredniczącej
roli niedyskretnej taśmy magnetycznej, spełniającej tu funkcję swoistego
dźwiękowego gabinetu osobliwości (filozoficznych), w którym usłyszeć można (a
jakże!), to wszystko, co się filozofom wymyka (nie)chcący – a co okazuje się
tajnikiem ich warsztatu – w bezlitosnej walce o dominację w świecie pojęć.
Taśma separuje zatem (głos) filozofa od sceny, na której prezentował swój
performance, zaś nowa, nieoczekiwana publiczność, złożona ze słuchaczy nagrań
słyszy „pomruki, zgiełk zbliżającej się myśli, drobienie po omacku,
poszukiwania i ładunek agresji obwołujący objawienie się którejś z zasad rozumu”.
I wszystko to w poszumie magnetycznej taśmy – poza słowami, które zdają się
najmniej istotne, „kiedy to, co daje zapłon do stworzenia pojęcia, okrzyk,
nagle przechodzi przez głos i straszliwie go zniekształca”. Z nagrań Deleuze’a
przemawia zatem filozoficzny upiór – czyli „głos bez twarzy”, jak za Michelem
de Certeau powtarza Jaeglé. Tenże upiór narzuca (prze)mocą swego głosu
znaczenia i tworzy pojęcia, których przez lata przyjdzie nam słuchać z trwogą.
Na
zdjęciach – nuklearna Pandora porażona okrutnym światłem objawienia. Niech
światło stanie się w tym miejscu metaforą dźwięku (mowy).
Fragmenty eseju Jaeglé w przekładzie Małgorzaty Jacyno.
Do zapoznania się z tą pozycją zachęcił mnie właśnie powyższy wpis .
OdpowiedzUsuńNawet jeżeli myśl Deleuze'a nigdy nikogo specjalnie nie interesowała, to:
"Jest to zarazem książka z rodzaju tych, jakich w naszym kraju się raczej nie pisuje" i raczej nie wydaje.
Btw. dziękuję Panu za solidną recenzję i polecenie.
Pozdrawiam