Dość często śniłem o
wampirach podczas pisania książki o „narracjach nierozumu”. Gdy książka
wreszcie się ukazała, krwiopijcy opuścili moje sny i zapewne ruszyli pastwić
się nad innymi nieszczęśnikami ślęczącymi nocami przed ekranem komputera.
Bywało, że któryś ścigał mnie pustymi ulicami wyludnionego miasta lub składał
niezapowiedzianą wizytę przed samym świtem. Żaden jednak nie zdradził się nigdy
z tym, że mnie kocha… Nie wiem, czy jest czego żałować. Z pewnym zaskoczeniem
odkryłem niewiele później, że upiory wracają do łask, zaś całe zastępy młodych
ludzi (szczególnie dziewcząt) nie oczekują niczego bardziej niż stania się
obiektem wampirzej miłości, żądzy, czy też, by zsunąć się tu w otchłań
psychoanalizy, „pragnienia wampira”. I, bynajmniej, nie chodzi tu o chęć stania
się przekąską, lecz o to tylko, by mnie wampir „pokochał” (cokolwiek miałoby to
oznaczać). Jakkolwiek, przyznać muszę, niepokoiłoby mnie w takiej relacji
nieustannie to, w jakim sensie wampir mnie pragnie… Mniejsza z tym jednak. Z
nie mniejszym zdumieniem zauważyłem także, że znacząca większość amatorek owego
fantazmatu „miłości wampira” za podstawę swego fantazjowania bierze nurząco
mdłą amerykańską adaptację filmową nie mniej amerykańskiej powieści o
wampirycznych nastolatkach, choć przecież od lat świat cały wie doskonale, że w
kwestii wampirzej Anglosasi nie mają zupełnie nic ciekawego do powiedzenia, tym
bardziej zaś do pokazania. Nie trzeba być admiratorem pisarstwa Marii
Janion, by uzmysłowić sobie, że wampir, przy całej swej popkulturowej i
folklorystycznej uniwersalności, szczególnie wygodnie zadomowił się na
Słowiańszczyźnie i tu także doczekał się najciekawszych opracowań
artystycznych, choć przyznać wypada i to, że najlepsze klasyczne filmy o
wampirach nakręcili Niemcy (Murnau, Herzog) i Duńczyk (Dreyer). Co nie znaczy,
że Słowianie nie poradzili sobie z tematem. Oto więc zaledwie trzy, świetne,
słowiańskie realizacje tematu. Zaręczam, że każda z nich bije na głowę licealne
grymasy bohaterów „Zmierzchu”, dotykając zarazem wszystkich niepokojących
obszarów wampiryzmu – od seksu po fascynację śmiercią.
Na początek weźmy jugosłowiańską
produkcję telewizyjną „Leptirica” (1973) w reżyserii Dorde Kadijeviča, czyli wampiryczny
horror folklorystyczny z kobiecą postacią upiora powstającego z grobu i
nękającego wiejską społeczność (ze szczególnym upodobaniem do młynarzy).
Wampirzyca przybiera postać ćmy (co sugeruje tytuł) i wpisuje się doskonale w
ludowe wyobrażenia demonologiczne dotyczące „stworzeń nocnych” („dzieci nocy” –
jak mawiał hrabia Drakula). „Ćma” to przede wszystkim wizyjny obraz z piękną
stroną plastyczną, utrzymany w tonie ludowej ballady o niespełnionej miłości, w
której oblubienica okazuje się demonem. Film zawiera cały szereg interesujących
elementów odwołujących się wprost do kultury ludowej, na które hollywoodzcy
producenci raczej nie wpadają – wymownymi przykładami mogą być sceny „szydzenia
nad grobem pokonanego wampira” czy finałowe ujęcia „ujeżdżania (męskiej) ofiary
przez (żeńskiego) demona”. Finał filmu obfituje na dodatek w wyeksponowane w
oprawie dźwiękowej westchnienia i jęki oprawcy i ofiary. Przywołują one w
sposób dość niedwuznaczny akustyczną ekspresję aktu seksualnego – dokonywanego
w „noc przedślubną” poprzedzającą obrzęd zaślubin bohatera i wampirzycy. Ów
zakazany akt dokonuje się w sposób czysto symboliczny, co wcale nie znaczy –
niewinny. Najpierw ona ujeżdża jego, obnażywszy wpierw – w sposób nad wyraz
seksualny – swą śmiertelną ranę przypominającą kobiece łono – później on
przebija ją palikiem. Jęki i westchnienia towarzyszące tym zmaganiom sugerują
wprost, że przemoc i okrucieństwo splatają się w nich z (niezaspokojoną)
namiętnością.
„Wartością
dodaną” pozostaje dla mnie w tym filmie ścieżka dźwiękowa: przejmujący, basowy
pomruk pracującego młyna, który hipnotyzuje młynarzy i zdaje się wabić
wampirzycę, gasnąc na chwilę w momencie jej ataku i powracając jako akustyczna
oprawa kluczowych scen. Motoryczny, transowy rytm pracującego młyna powraca też
w rytmie montażowym finałowej sceny „ujeżdżania ofiary” przez strzygę,
zarejestrowanej w trybie slow motion,
nadającym całej sekwencji oniryczny charakter.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz