środa, 12 marca 2014

Słyszane z oddali



Zaczęło się to właściwie od nowej płyty Emitera „Air/Field/Feedback” (Monotype 2014), która ofiarowuje słuchaczowi dźwięki dobiegające z oddali – zza ściany, spoza niedomkniętego okna, płynące z nieokreślonych miejsc majaczących gdzieś na horyzoncie (słyszenia). Mniej lub bardziej odległe, przytłumione pomruki przestrzeni, szumy pozlepiane w basowy dron, dryfujące szelesty niewiadomego pochodzenia – tracące gdzieś po drodze swój naturalny charakter i wybrzmiewające w uchu słuchacza dyskretnym elektronicznym pogłosem. Tak rodzi się dźwiękowy świat wymagający uważnego nasłuchiwania i porzucenia prostych kryteriów analitycznego, identyfikującego słyszenia, które łatwo wyprowadzi nas na manowce pełne antropologicznych truizmów i towarzyszących im wątpliwości („O! To wiatr. To woda, strumień… nie to jednak morze, czy nie?”).
Słucham tej płyty, czytając wyśmienity reportaż Arundhati Roy „Indie rozdarte. Jak rozpada się największa demokracja na świecie” (Wielka Litera 2014), którego tematem jest niekończąca się insurekcja najuboższych plemion Indii przeciwko rabunkowej gospodarce wielkich korporacji górniczych wspieranych przez partie polityczne, rząd, policję i armię. Wojna ta doprowadziła ostatecznie do lokalnych triumfów maoistowkiej partii komunistycznej, z której rekrutują się tysiące żołnierzy nieoficjalnej armii ludowej – walczącej, paradoksalnie, także o ocalenie chtonicznych bóstw prehistorycznych Indii. Autorka spędziła z „towarzyszami z lasu” kilka tygodni, dzieląc ich los, słuchając ich pieśni i notując ich historie – niekiedy wzruszające, niemal zawsze zaś – dramatyczne. Opowieści o wzajemnej przemocy, gwałtach, rabunkach, torturach i piętrowej korupcji. Co ciekawe przez cały ten czas Roy nie przestawała nasłuchiwać obcego jej środowiska – wielkiego lasu, przemawiającego bezlikiem splątanych głosów: „Słyszę dzwonki na szyjach krów, sapanie, szuranie i popierdywanie bydła. Na świecie wszystko dobrze”. Ten akustyczny aspekt leśnego doświadczenia Roy okaże się bardzo ważny także nieco później, podczas politycznego święta Bhumkal, podczas którego rzesze maoistów będą tańczyć i śpiewać całą noc przy wtórze pulsujących plemiennych bębnów, zaś ludowe grupy teatralno-propagandowe przedstawią szereg spektakli o niedoli leśnych ludzi: „To historia dwojga staruszków, którzy wyruszają na poszukiwanie wioski swojej córki. Idąc przez dżunglę, gubią drogę, ponieważ wszystko zostało spalone i zmieniło się nie do poznania. Bojówkarze z Salwa Judum spalili nawet bębny i instrumenty muzyczne.  Nie ma popiołów, ponieważ padał deszcz. Nie mogą odnaleźć córki. Pogrążeni w żalu staruszkowie zaczynają śpiewać, a na ten dźwięk spomiędzy ruin zaczyna dobywać się w odpowiedzi głos ich córki. Zdławiono dźwięk naszej wioski – śpiewa dziewczyna. Koniec z tłuczeniem ryżu i śmiechem przy studni. Koniec z ptakami i beczeniem kóz”. Na świecie nie dzieje się dobrze. Milkną ostatnie opowieści i puls plemiennych bębnów słabnie, zastąpiony przez niekończące się staccato karabinów maszynowych.
Ponieważ zaś świat pełen jest (nie)zaskakujących koincydencji… Kończąc książkę Roy, czytam równolegle arcyciekawą pracę Lloyda Bradleya „Bass Culture. When Reggae Was King” (Penguin Books 2001), poprzedzoną słowem wstępu przez Prince’a Bustera, który kreśli swą subiektywną „historię” jamajskich sound systemów, zauważając: „W roku 1957, jako dziewiętnastolatek, zbudowałem swój pierwszy sound system, nazywając go Głosem Ludu”. I jak pisze dalej Buster – sound systemy były w owym czasie ludowymi radiostacjami emitującym własne programy, pozostające w wyraźnej opozycji do mieszczańskich, zamerykanizowanych stacji radiowych funkcjonujących w eterze. Wojna podjazdowa DJ-ów i ich sonicznych maszyn bojowych przeniosła się z czasem – wraz z ekspansją dubu – na ulice angielskich i europejskich miast, a w końcu także na (anty)sceny alterglobalistycznych manifestacji. I choć nie emitują one ani śpiewu ptaków, ani beczenia kóz, ani kojącego popierdywania bydła, lecz zmasowany basowy atak dźwięków kruszących mury Babilonu, to z pewnością wciąż jeszcze czynią ów głos ludu słyszalnym. Czy ktoś odpowie nań spośród ruin w głębi lasu?

Fragmenty "Indii rozdartych" w przekładzie Krzysztofa Umińskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz