Zaczęło się to
właściwie od nowej płyty Emitera „Air/Field/Feedback” (Monotype 2014), która
ofiarowuje słuchaczowi dźwięki dobiegające z oddali – zza ściany, spoza
niedomkniętego okna, płynące z nieokreślonych miejsc majaczących gdzieś na
horyzoncie (słyszenia). Mniej lub bardziej odległe, przytłumione pomruki
przestrzeni, szumy pozlepiane w basowy dron, dryfujące szelesty niewiadomego
pochodzenia – tracące gdzieś po drodze swój naturalny charakter i
wybrzmiewające w uchu słuchacza dyskretnym elektronicznym pogłosem. Tak rodzi
się dźwiękowy świat wymagający uważnego nasłuchiwania i porzucenia prostych
kryteriów analitycznego, identyfikującego słyszenia, które łatwo wyprowadzi nas
na manowce pełne antropologicznych truizmów i towarzyszących im wątpliwości
(„O! To wiatr. To woda, strumień… nie to jednak morze, czy nie?”).
Słucham tej
płyty, czytając wyśmienity reportaż Arundhati Roy „Indie rozdarte. Jak rozpada
się największa demokracja na świecie” (Wielka Litera 2014), którego tematem
jest niekończąca się insurekcja najuboższych plemion Indii przeciwko rabunkowej
gospodarce wielkich korporacji górniczych wspieranych przez partie polityczne,
rząd, policję i armię. Wojna ta doprowadziła ostatecznie do lokalnych triumfów
maoistowkiej partii komunistycznej, z której rekrutują się tysiące żołnierzy
nieoficjalnej armii ludowej – walczącej, paradoksalnie, także o ocalenie
chtonicznych bóstw prehistorycznych Indii. Autorka spędziła z „towarzyszami z
lasu” kilka tygodni, dzieląc ich los, słuchając ich pieśni i notując ich
historie – niekiedy wzruszające, niemal zawsze zaś – dramatyczne. Opowieści o wzajemnej
przemocy, gwałtach, rabunkach, torturach i piętrowej korupcji. Co ciekawe przez
cały ten czas Roy nie przestawała nasłuchiwać obcego jej środowiska – wielkiego
lasu, przemawiającego bezlikiem splątanych głosów: „Słyszę dzwonki na szyjach
krów, sapanie, szuranie i popierdywanie bydła. Na świecie wszystko dobrze”. Ten
akustyczny aspekt leśnego doświadczenia Roy okaże się bardzo ważny także nieco
później, podczas politycznego święta Bhumkal, podczas którego rzesze maoistów
będą tańczyć i śpiewać całą noc przy wtórze pulsujących plemiennych bębnów, zaś
ludowe grupy teatralno-propagandowe przedstawią szereg spektakli o niedoli
leśnych ludzi: „To historia dwojga staruszków, którzy wyruszają na poszukiwanie
wioski swojej córki. Idąc przez dżunglę, gubią drogę, ponieważ wszystko zostało
spalone i zmieniło się nie do poznania. Bojówkarze z Salwa Judum spalili nawet
bębny i instrumenty muzyczne. Nie ma
popiołów, ponieważ padał deszcz. Nie mogą odnaleźć córki. Pogrążeni w żalu
staruszkowie zaczynają śpiewać, a na ten dźwięk spomiędzy ruin zaczyna dobywać
się w odpowiedzi głos ich córki. Zdławiono dźwięk naszej wioski – śpiewa
dziewczyna. Koniec z tłuczeniem ryżu i śmiechem przy studni. Koniec z ptakami i
beczeniem kóz”. Na świecie nie dzieje się dobrze. Milkną ostatnie opowieści i
puls plemiennych bębnów słabnie, zastąpiony przez niekończące się staccato
karabinów maszynowych.
Ponieważ zaś świat
pełen jest (nie)zaskakujących koincydencji… Kończąc książkę Roy, czytam
równolegle arcyciekawą pracę Lloyda Bradleya „Bass Culture. When Reggae Was
King” (Penguin Books 2001), poprzedzoną słowem wstępu przez Prince’a Bustera,
który kreśli swą subiektywną „historię” jamajskich sound systemów, zauważając:
„W roku 1957, jako dziewiętnastolatek, zbudowałem swój pierwszy sound system,
nazywając go Głosem Ludu”. I jak pisze dalej Buster – sound systemy były w owym
czasie ludowymi radiostacjami emitującym własne programy, pozostające w
wyraźnej opozycji do mieszczańskich, zamerykanizowanych stacji radiowych
funkcjonujących w eterze. Wojna podjazdowa DJ-ów i ich sonicznych maszyn
bojowych przeniosła się z czasem – wraz z ekspansją dubu – na ulice angielskich
i europejskich miast, a w końcu także na (anty)sceny alterglobalistycznych
manifestacji. I choć nie emitują one ani śpiewu ptaków, ani beczenia kóz, ani
kojącego popierdywania bydła, lecz zmasowany basowy atak dźwięków kruszących
mury Babilonu, to z pewnością wciąż jeszcze czynią ów głos ludu słyszalnym. Czy
ktoś odpowie nań spośród ruin w głębi lasu?
Fragmenty "Indii rozdartych" w przekładzie Krzysztofa Umińskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz