W świeżutkim numerze „Glissanda”
ukazał się mój krótki tekst „Thymos Odysa. (Nie)obecność improwizatora”,
poświęcony fetyszyzowaniu mózgu jako podmiotu i obiektu działań artystycznych –
z performatyką i instalacjami dźwiękowymi na pierwszym planie. Zainteresowanych
zachęcam do lektury (całość niebawem w książce), ale korzystając z okazji,
pragnę w tym miejscu zilustrować mój „Glissandowy” wywód kilkoma obrazami.
Piszę tam bowiem, m. in. o popkulturowej fascynacji mózgiem, powracającym w
literackich i filmowych narracjach science fiction, które znamionowały
narodziny owej sztuki cerebralnej – naznaczonej mózgową obsesją, której dwa
przykłady analizuję w tekście. O słynnej kompozycji Alvina Luciera (na zdjęciu
powyżej) „Music for Solo Performer” (na mózg, aparat EEG i perkusjonalia)
pamiętają niemal wszyscy. O niedawnej płycie, jaką Masaki Batoh nagrał przy
użyciu Brain Pulse Machine pisałem przed kilkoma miesiącami. Któż dziś jednak pamięta
takie zadziwiające obrazy – z mózgiem w centrum?
|
Brain That Wouldn't Die |
|
Fiend without a Face |
|
Donovan's Brain |
|
Atomic Brain |
|
Brain from Planet Arous |
|
The Evil Brain from Outer Space |
|
The Brain Eaters |
|
Astro Zombies |
|
Madmen of Mandoras |
Mózgi uwięzione w odciętych
głowach, mózgi na zewnątrz kosmicznych organizmów, mózgi podróżujące przez
otchłanie kosmosu, agresywne mózgi z obcych planet, opętani pożeracze mózgów, a
nawet – ocalony cudownie mózg Adolfa Hitlera – i wszystko w nieśmiertelnie
kiczowatym kostiumie śmieciowego kina lat 50. i 60.! Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz