poniedziałek, 6 maja 2013

Jak śpiewa mózg (i dlaczego)…



W świeżutkim numerze „Glissanda” ukazał się mój krótki tekst „Thymos Odysa. (Nie)obecność improwizatora”, poświęcony fetyszyzowaniu mózgu jako podmiotu i obiektu działań artystycznych – z performatyką i instalacjami dźwiękowymi na pierwszym planie. Zainteresowanych zachęcam do lektury (całość niebawem w książce), ale korzystając z okazji, pragnę w tym miejscu zilustrować mój „Glissandowy” wywód kilkoma obrazami. Piszę tam bowiem, m. in. o popkulturowej fascynacji mózgiem, powracającym w literackich i filmowych narracjach science fiction, które znamionowały narodziny owej sztuki cerebralnej – naznaczonej mózgową obsesją, której dwa przykłady analizuję w tekście. O słynnej kompozycji Alvina Luciera (na zdjęciu powyżej) „Music for Solo Performer” (na mózg, aparat EEG i perkusjonalia) pamiętają niemal wszyscy. O niedawnej płycie, jaką Masaki Batoh nagrał przy użyciu Brain Pulse Machine pisałem przed kilkoma miesiącami. Któż dziś jednak pamięta takie zadziwiające obrazy – z mózgiem w centrum?

Brain That Wouldn't Die

Fiend without a Face

Donovan's Brain

Atomic Brain

Brain from Planet Arous

The Evil Brain from Outer Space

The Brain Eaters
Astro Zombies

Madmen of Mandoras
Mózgi uwięzione w odciętych głowach, mózgi na zewnątrz kosmicznych organizmów, mózgi podróżujące przez otchłanie kosmosu, agresywne mózgi z obcych planet, opętani pożeracze mózgów, a nawet – ocalony cudownie mózg Adolfa Hitlera – i wszystko w nieśmiertelnie kiczowatym kostiumie śmieciowego kina lat 50. i 60.! Smacznego!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz