Czytam „Debaty,
rozmowy, polemiki” z Michałem Foucaultem, a tam rzeczy straszne i historie
niesłychane: „Jaka jest rola filozofa w społeczeństwie?” – pyta ktoś; „Filozof
nie pełni w społeczeństwie żadnej roli” – odpowiada Foucault z pełnym
przekonaniem. A dalej, w rozmowie innej, gorzej jeszcze – powiada filozof, że
tym był skuteczniejszy w swych społecznych i historycznych analizach, im
bliższe były one jego „własnych problemów z szaleństwem, więzieniem, seksualnością”.
A więc to tak… To nie w służbie społeczeństwu, nie w ofierze narodowi, nie na
ołtarzu ojczyzny, nie ku większej chwale jedynej boskiej prawdy, tylko
obsceniczne załatwianie spraw własnych za pieniądze podatników! Więc całe to
sobąpisanie to tylko jeszcze jedna „technika siebie”, żeby się skonstruować po
swojemu na przekór tradycji! No to nieźle. I jeszcze się to przecież w żaden
sposób nie przekłada na dochód narodowy brutto! No to całe szczęście, że się ta
filozofia na uniwersytetach kończy, że ją wreszcie, raz na zawsze, precz
przeganiają. Starczy nam wszak wydziałów teologii, gdzie wiedza cała w służbie
społeczeństwu, w ofierze narodowi, na ołtarzu ojczyzny i ku większej chwale
jedynej boskiej prawdy! A i praca pewniejsza – czy to w parafii czy w szkole na
etacie katechety. I nikt tam bredzić nie śmie o „triumfie przyjemności
seksualnej”, ani tym bardziej o „seksualnym wyborze”, przecież akt płciowy został
przez Bozię dany w służbie prokreacji. Gorzej że jednak póki co takie straszne
książki się na rynku polskim pokazują – i to – o zgrozo, jak czytam:
dofinansowane przez UW, UJ i nawet przez Ambasadę Francji. To już jawna inwazja
na niewinne polskie umysły – myśleniem filozoficznym nieskalane. Szczęśliwie – słysząc zapowiedzi moralnego
odnowienia polskiej kultury na kongresie jednej partii politycznej, pomyślałem
że się i tę tendencję wydawniczą ukróci, gdy w komitetach redakcyjnych
wydawnictw i czasopism zasiądą uczeni mężowie posiadający rozeznanie w tym, co
dla narodu dobre, co zaś zgubne. A wtedy i deklaracja pana Michała się ziści, i
w tym społeczeństwie żaden filozof już nigdy nikomu potrzebny nie będzie. Bo i
po co…?
M. Foucault, Kim pan jest, profesorze Foucault? Debaty, rozmowy, polemiki, przeł. K.M. Jaksender, Eperons 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz