wtorek, 11 lutego 2014

Pogrzeb (w) filozofii, albo przygody pana Michała


Czytam „Debaty, rozmowy, polemiki” z Michałem Foucaultem, a tam rzeczy straszne i historie niesłychane: „Jaka jest rola filozofa w społeczeństwie?” – pyta ktoś; „Filozof nie pełni w społeczeństwie żadnej roli” – odpowiada Foucault z pełnym przekonaniem. A dalej, w rozmowie innej, gorzej jeszcze – powiada filozof, że tym był skuteczniejszy w swych społecznych i historycznych analizach, im bliższe były one jego „własnych problemów z szaleństwem, więzieniem, seksualnością”. 

A więc to tak… To nie w służbie społeczeństwu, nie w ofierze narodowi, nie na ołtarzu ojczyzny, nie ku większej chwale jedynej boskiej prawdy, tylko obsceniczne załatwianie spraw własnych za pieniądze podatników! Więc całe to sobąpisanie to tylko jeszcze jedna „technika siebie”, żeby się skonstruować po swojemu na przekór tradycji! No to nieźle. I jeszcze się to przecież w żaden sposób nie przekłada na dochód narodowy brutto! No to całe szczęście, że się ta filozofia na uniwersytetach kończy, że ją wreszcie, raz na zawsze, precz przeganiają. Starczy nam wszak wydziałów teologii, gdzie wiedza cała w służbie społeczeństwu, w ofierze narodowi, na ołtarzu ojczyzny i ku większej chwale jedynej boskiej prawdy! A i praca pewniejsza – czy to w parafii czy w szkole na etacie katechety. I nikt tam bredzić nie śmie o „triumfie przyjemności seksualnej”, ani tym bardziej o „seksualnym wyborze”, przecież akt płciowy został przez Bozię dany w służbie prokreacji. Gorzej że jednak póki co takie straszne książki się na rynku polskim pokazują – i to – o zgrozo, jak czytam: dofinansowane przez UW, UJ i nawet przez Ambasadę Francji. To już jawna inwazja na niewinne polskie umysły – myśleniem filozoficznym nieskalane.  Szczęśliwie – słysząc zapowiedzi moralnego odnowienia polskiej kultury na kongresie jednej partii politycznej, pomyślałem że się i tę tendencję wydawniczą ukróci, gdy w komitetach redakcyjnych wydawnictw i czasopism zasiądą uczeni mężowie posiadający rozeznanie w tym, co dla narodu dobre, co zaś zgubne. A wtedy i deklaracja pana Michała się ziści, i w tym społeczeństwie żaden filozof już nigdy nikomu potrzebny nie będzie. Bo i po co…?

M. Foucault, Kim pan jest, profesorze Foucault? Debaty, rozmowy, polemiki, przeł. K.M. Jaksender, Eperons 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz