środa, 12 sierpnia 2015

Michel Foucault – Wielki Tyranozaur obscenicznie pożerający prawdę w spiralnej klatce władzy, podglądany przez wszechwidzące oko rzucające analityczne spojrzenie na pofałdowaną płaszczyznę czystej symulacji…




Pamiętna fantazja:  „Coś nam mówi, dyskretnie, jakby w kontrze do tego pisarstwa, zbyt pięknego, by mogło być prawdziwe, że jeśli w końcu można mówić o władzy, seksualności, ciele, dyscyplinie z tak wyjątkową wnikliwością, obejmującą najbardziej kruche metamorfozy, to dlatego, że w jakiś sposób wszystko to jest już minione i że Foucault może nakreślić obraz tak zachwycający tylko dzięki temu, iż działa na rubieżach pewnej epoki (jest to być może „era klasyczna”, której byłby on ostatnim wielkim dinozaurem), będącej w trakcie całkowitej przemiany”. To oczywiście przewrotna krytyka pisarstwa Michela Foucaulta przedstawiona w poniekąd zachwycającym eseju Jeana Baudrillarda pod przepięknym tytułem „Zapomnieć Foucaulta” (co jest niemal równie poetyckie jak pamiętne „Zapominanie Eleny” Edmunda White’a – rzecz w pewnym sensie także traktująca o pragnieniu, seksualności i władzy)… A jednak moja wyobraźnia nie może uwolnić się od potęgi tego niezwykłego obrazu: Michel Foucault jako ostatni wielki dinozaur, przechadzający się dostojnie i majestatycznie po rubieżach epoki klasycznej, między ochłapami padliny i przyczajonymi w cieniu ścierwojadami, których czas nadchodzi… Zaiste, pamiętna fantazja. I to nieznośnie niepokojące pytanie: czy Foucault jest drapieżnym tyranozaurem? I czy może nim być? Wszak tyrannosaurus jest rex (regis), a jak poucza nas sam pan Foucault, miejsce króla jest puste, zaś mikrofizyka władzy panoszy się w rozproszeniu, w molekularnym granulacie (spojrzeń i praktyk, ludzkich i bez-ludzkich – kamer, radarów, mikrofonów).
Baudrillard zarzuca Foucaultowi (wnikliwie i słusznie), że piętnując klasyczne praktyki i urządzenia władzy, sam jest w zupełności przez dyskurs władzy zrodzony, że się w nim co najwyżej okazjonalnie panoszy i wałęsa, lecz faktycznie zmierza (krokiem śmiałym i zdyscyplinowanym) w kierunku zastąpienia jednej władzy symbolicznej inną, że proponuje prostą zamianę dominujących dyskursów, cudzy chcąc zastąpić własnym. Władza bowiem nie znosi próżni, rozlewa się, skapuje i przecieka (w odróżnieniu od bogactwa), nasączając swymi drobnymi domaganiami wszelkie podmioty władzy podległe. Wiem bowiem dobrze Baudrillard, że rewolucjoniści nie pragną władzy odrzucić, lecz pragną jej dla siebie (prosta lekcja Jima Morrisona: „We want the world and we want it now. Now, now). Foucault rewolucjonizujący humanistykę (fr. Humanités) nie chce zatem faktycznej rewolucji (czyli zmiany ufundowanej na zerwaniu), lecz pełni władzy (dla siebie)… Chce być królem-tyranem (tyrannosaurusem rexem). Jest zatem (lub pragnie być) drapieżnikiem buszującym wśród roślinożernych, bezzębnych humanistów pozbawionych oparcia w klasycznym wizerunku antroposa, który, jak pamiętamy, „zniknie, niczym oblicze z piasku na brzegu morza”.
Ciekawy jest przy tym fakt, że sam Baudrillard podąża konsekwentnie ścieżką Foucaulta i w tym krótkim szkicu wielokrotnie powraca do swych ulubionych pojęć: symulakrum i symulacji, wikłając w nie także dyskurs Foucaultowski. Tak jakby doskonale zdawał sobie sprawę, że gra toczy się o wysoką stawkę - o przejęcie władzy nad dyskursem, o władzę narzucania znaczeń (zwaną przez innego Francuza - przemocą symboliczną). Drapieżniki szarpią się na rubieżach ery klasycznej? czy następcy ucztują na zwłokach padłego tyran(nosaurus)a rexa?
Nie dajmy się bowiem nabrać, Jean Baudrillard, kaprysi i grymasi niemal równie przekonująco jak Lars von Trier w filmie „Trespassing Bergman” (2013, reż. Jane Magnusson, Hynek Pallas), w którym wpierw bez końca wiesza ostatnie psy na Bergmanie i jego filmach, by w finale bezradnie wyznać: „Czego chcecie? Odczepcie się ode mnie! To przecież oczywiste, że go kocham…”. Lękamy się bowiem tyranów. I bywa, że ich kochamy (lub kochamy ich onieśmielający majestat).


J. Baudrillard, Zapomnieć Foucaulta, przeł. K.M. Jaksender, Eperons-Ostrogi, Kraków 2015.


Obie ilustracje z komiksu „Najdłuższa podróż”, scen. R. Asars, il. G. Rosiński.

2 komentarze: