sobota, 6 października 2012

Propaganda!


 
Dariusz Wojtaś vs Z’EV, PRO PAGAN DA, Nefryt 2012

Pisanie o płytach nagranych przez przyjaciół i ludzi, których poznało się osobiście stawia recenzenta w niezbyt komfortowej sytuacji, budząc nieuniknione napięcie między poczuciem lojalności (wobec artysty) a poczuciem rzetelności (w stosunku do czytelnika). Tym większa jest satysfakcja piszącego, jeśli same nagrania usuwają to napięcie w niebyt, nie pozostawiając najmniejszych wątpliwości co do swej wartości artystycznej. Tak właśnie dzieje się, szczęśliwie, w przypadku albumu „PRO PAGAN DA” sygnowanego przez toruńskiego eksperymentatora, Darka Wojtasia i niekwestionowanego guru eksperymentalnej muzyki undergroundowej, jakim bez wątpienia jest Z’EV. Współpraca obu muzyków sięga korzeniami roku 2006, kiedy to nakładem włoskiej wytwórni Ars Benevola Mater ukazała się płyta „HATI vs Z’EV”, zawierająca nagrania duetu HATI (współtworzonego w owym czasie przez Darka) zmiksowane w londyńskim studiu przez Z’EVa. Sytuacja w zasadzie powtórzyła się po kilku latach, gdy amerykański artysta poddał opracowaniu dźwiękowemu solowe nagrania przygotowane przez Dariusza Wojtasia.

 
Album „PRO PAGAN DA” zawiera dwie kompozycje zatytułowane prosto „Kaleidoscope I” i „Kaleidoscope II” – obie utrzymane w minimalistycznej, dronowej konwencji i pobrzmiewające (odległymi) echami postindustrialnej tradycji, która gdzieś u źródeł skrzyżowała ścieżki obu twórców. Punktem wyjścia dla procesu twórczego stały się nagrania Darka Wojtasia – skonstruowane przy użyciu bardzo ograniczonych środków instrumentalnych (misy tybetańskie, bęben), pozainstrumentalnych (nagrania plenerowe) oraz przetworników dźwięku (reverby i delaye). Oba utwory zbudowane zostały przy pomocy stosunkowo prostych – choć nie oczywistych i celowo „zamazanych” w produkcji – repetycji mniej lub bardziej wyrazistych fraz, w których z trudem tylko daje się, od czasu do czasu, zidentyfikować źródło dźwięku. Dominują tu zatem dźwięki akuzmatyczne – dryfujące wraz z dość leniwym nurtem muzyki złożonej z konsekwentnych nawarstwień i oszczędnie dawkowanych ornamentów brzmieniowych. Okazjonalnie wyłaniają się zaś w owym nurcie goście z innej rzeczywistości akustycznej – przepadające wkrótce bez echa masywne obiekty dźwiękowe (ślady bębna, stukoty i szmery). Dane mi było usłyszeć materiał wyjściowy i teraz, słuchając płyty, nabieram przekonania, że ingerencje Z’EVa (określone przezeń jako „processing” i „mixing”) mają charakter nader dyskretny – polegając raczej na przemieszczeniu akcentów i subtelnej ekspozycji określonych częstotliwości, niż na „dodawaniu i odejmowaniu” czegokolwiek w nagraniach Wojtasia. Jest to zatem działanie bardziej alchemiczne (to jedna z ulubionych metafor producentów i inżynierów dźwięku) – polegające na uzyskaniu nowej jakości z czegoś już istniejącego (a nawet gotowego), niż próba kreacji „czegoś z niczego”. Pierwszy „Kalejdoskop” pełen jest metalicznych dźwięków – wybrzmiewających długo i nieśpiesznie, nawiedzanych z rzadka podmuchami hałasu, wszystko zaś rozgrywa się w trakcie swoistej orgii reverbów i delayów, użytych przez Wojtasia w wielkiej obfitości, lecz ze szlachetnym umiarem (mamy tu i prototypowe, analogowe monstra budujące przed laty chwałę jamajskiego dubu: Davoli Analog Reverb Unit 82, Fostex Reverb Unit 3180, i nowsze, cyfrowe efekty). „Kalejdoskop” drugi to już podróż w dziedzinę analogowej elektroniki początku lat 70. minionego stulecia – meandrujący strumień powracających fraz o ciepłym, gęstym brzmieniu. Przywodzi on na myśl najlepsze dokonania Eliane Radigue i właściwie gdyby w opisie płyty pojawiła się informacja, że utwór ten powstał przy użyciu syntezatora ARP 2500 czy nawet radzieckiej kosmicznej maszyny ANS z jej miriadami mikrotonów, to w istocie trudno byłoby sfalsyfikować taką mistyfikację. Prawdę powiedziawszy, uważam, że jest to jeden z najlepszych dronowych utworów wyprodukowanych kiedykolwiek w Polsce. Całość zaś gwarantuje niepowtarzalną wycieczkę do krainy dźwięków napływających skądinąd. Polecam więc to wydawnictwo, bo nakład jest mikroskopijny, zaś satysfakcja – w skali makro!

Na fotografii (autorstwa Xaviera Bayle) Darek Wojtaś przy pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz