Na początku było słońce. A było to słońce Ra. (Tu wkrada się nieścisłość
kosmologiczna słońce to bowiem przybyło z Saturna, co sugeruje, że nie było
pierwsze, lecz mniejsza z tym).
Wspominałem już w tym miejscu o swoistej poetyce tekstów Sun Ra, który
nierzadko igrał z semantyką, dokonując tyleż błyskotliwych co zastanawiających
podstawień. W rozmowie z Henrym Dumasem (udokumentowanej wydawnictwem płytowym
„The Ark and the Ankh”), Ra powiada: „Czarny nosi imię śmierci. […] Słowo
„negro” oznacza to samo co słowo „necro”. „G” i „c” są bowiem wymienialne w
porządku kosmicznej matematyki. […] Necropolis to miasto umarłych”. Ziemia Czarnych jest zatem ziemią umarłych. W
konsekwencji więc, i w zgodzie z „kosmiczną matematyką”, „Necronomicon”
(„Księga umarłych”) musi stać się „Negronomiconem” („Księgą Czarnych”), a
„nekromancja”, czyli wzywanie cieni zmarłych z otchłani musi ostatecznie
przemienić się w „negromancję”, a zatem wezwanie Czarnych z ziemi umarłych – ku
nowemu życiu w przestrzeni kosmicznej (której czarne światło oślepia). Wizje
wielkiego jazzowego proroka Czarnych i koszmary wyśnione przez Samotnika z
Providence żywią się tym samym mitem. H.
P. Lovecraft i Sun Ra są tą samą osobą. Być może dwiema różnymi inkarnacjami
Abdula al-Hazreda, szalonego Araba, który spisał bluźniercze wersety
„Necronomiconu”…
Oto jak Sun Ra podejmuje refleksję nad nieskończonością wszechświata:
„This universe is endless/ And everything in it is endless/ How can it be an
endless universe, if everything is not endless/ That is a part of it?”. Zaś
bohater Lovecraftowskiego „Szepczącego w ciemności” słyszy taką oto zachętę do
międzygwiezdnej podróży z ust emisariusza Obcych Istot: „Czasoprzestrzeń kuli,
którą uważamy za całokształt naszego kosmosu, jest w rzeczywistości tylko
atomem prawdziwej nieskończoności, która jest ich udziałem”. Nie ulega
wątpliwości, że afrofuturystyczna mitologia Sun Ra (zwana przezeń „Astro-Black
Mythology”) skoncentrowana była na konstruowaniu nowego pokolenia „zdobywców
przestrzeni”, zrodzonego z niedoli Czarnych Niewolników i powołanego do tego,
by stać się Astro
Nation (of the United World in Outer Space) – nieskończenie czarna
przestrzeń kosmosu jest bowiem najodpowiedniejszym miejscem dla Czarnych.
Jak
zaś prezentują się w wizji Ra owe pozaziemskie światy? „There is no day/ There
is no day/ There’s only darkness/ Eternal Sea of darkness”.Przypomnijmy zatem
krótko Lovecraftowski opis przystani Obcych Istot – mrocznego świata Yuggoth: „Słońce
świeci tam wcale nie jaśniej niż gwiazda, ale te istoty nie potrzebują światła,
mają inne zmysły, o wiele subtelniejsze, poza tym w ich wielkich domach i
świątyniach nie ma okien. Światło nawet je razi, przeszkadza i krępuje, bo
przecież światło nie istnieje w czarnym kosmosie, z którego się wywodzą,
znajdującym się poza zasięgiem czasu i przestrzeni”. Czyż nie są to słowa tego
samego Czarnego Wizjonera – szalonego Araba, Abdula al-Hazreda? Czyż zatem wolno nam wątpić w to, kim naprawdę
są owe miłujące ciemność Obce Istoty przybywające z najgłębszych otchłani
kosmosu? Czyż będzie nadużyciem stwierdzenie, iż są to ewolucyjnie dostosowani
do niekończących się międzygwiezdnych podróży („We travel the space ways from
planet to planet”) potomkowie Czarnych Niewolników, powracający na Ziemię spoza
czasu i przestrzeni, by przebudzić umarłych w ziemi niedoli? Oto prawda
„Negronomiconu”, wielka apokalipsa Ra…
Ekranizację kosmicznych wizji Sun Ra przynosi
zdumiewający film science fiction: „Space is the place” (1974, reż. John
Coney).
Więcej o ezoterycznych koncepcjach mitologicznych Sun Ra można poczytać
na stronach „Blastitude”: http://www.blastitude.com/13/ETERNITY/sun_ra.htm
Fragment „Szepczącego w ciemności” w przekładzie R.
Grzybowskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz