poniedziałek, 11 marca 2013

Negronomicon, albo czytam Lovecrafta, słuchając Sun Ra, bo przecież space is the place where the old ones told their secrets in dreams to the first men, who formed a cult which had never died!



Na początku było słońce. A było to słońce Ra. (Tu wkrada się nieścisłość kosmologiczna słońce to bowiem przybyło z Saturna, co sugeruje, że nie było pierwsze, lecz mniejsza z tym).

Wspominałem już w tym miejscu o swoistej poetyce tekstów Sun Ra, który nierzadko igrał z semantyką, dokonując tyleż błyskotliwych co zastanawiających podstawień. W rozmowie z Henrym Dumasem (udokumentowanej wydawnictwem płytowym „The Ark and the Ankh”), Ra powiada: „Czarny nosi imię śmierci. […] Słowo „negro” oznacza to samo co słowo „necro”. „G” i „c” są bowiem wymienialne w porządku kosmicznej matematyki. […] Necropolis to miasto umarłych”.  Ziemia Czarnych jest zatem ziemią umarłych. W konsekwencji więc, i w zgodzie z „kosmiczną matematyką”, „Necronomicon” („Księga umarłych”) musi stać się „Negronomiconem” („Księgą Czarnych”), a „nekromancja”, czyli wzywanie cieni zmarłych z otchłani musi ostatecznie przemienić się w „negromancję”, a zatem wezwanie Czarnych z ziemi umarłych – ku nowemu życiu w przestrzeni kosmicznej (której czarne światło oślepia). Wizje wielkiego jazzowego proroka Czarnych i koszmary wyśnione przez Samotnika z Providence żywią się tym samym mitem.  H. P. Lovecraft i Sun Ra są tą samą osobą. Być może dwiema różnymi inkarnacjami Abdula al-Hazreda, szalonego Araba, który spisał bluźniercze wersety „Necronomiconu”…

Oto jak Sun Ra podejmuje refleksję nad nieskończonością wszechświata: „This universe is endless/ And everything in it is endless/ How can it be an endless universe, if everything is not endless/ That is a part of it?”. Zaś bohater Lovecraftowskiego „Szepczącego w ciemności” słyszy taką oto zachętę do międzygwiezdnej podróży z ust emisariusza Obcych Istot: „Czasoprzestrzeń kuli, którą uważamy za całokształt naszego kosmosu, jest w rzeczywistości tylko atomem prawdziwej nieskończoności, która jest ich udziałem”. Nie ulega wątpliwości, że afrofuturystyczna mitologia Sun Ra (zwana przezeń „Astro-Black Mythology”) skoncentrowana była na konstruowaniu nowego pokolenia „zdobywców przestrzeni”, zrodzonego z niedoli Czarnych Niewolników i powołanego do tego, by stać się Astro Nation (of the United World in Outer Space) – nieskończenie czarna przestrzeń kosmosu jest bowiem najodpowiedniejszym miejscem dla Czarnych. 

Jak zaś prezentują się w wizji Ra owe pozaziemskie światy? „There is no day/ There is no day/ There’s only darkness/ Eternal Sea of darkness”.Przypomnijmy zatem krótko Lovecraftowski opis przystani Obcych Istot – mrocznego świata Yuggoth: „Słońce świeci tam wcale nie jaśniej niż gwiazda, ale te istoty nie potrzebują światła, mają inne zmysły, o wiele subtelniejsze, poza tym w ich wielkich domach i świątyniach nie ma okien. Światło nawet je razi, przeszkadza i krępuje, bo przecież światło nie istnieje w czarnym kosmosie, z którego się wywodzą, znajdującym się poza zasięgiem czasu i przestrzeni”. Czyż nie są to słowa tego samego Czarnego Wizjonera – szalonego Araba, Abdula al-Hazreda? Czyż zatem wolno nam wątpić w to, kim naprawdę są owe miłujące ciemność Obce Istoty przybywające z najgłębszych otchłani kosmosu? Czyż będzie nadużyciem stwierdzenie, iż są to ewolucyjnie dostosowani do niekończących się międzygwiezdnych podróży („We travel the space ways from planet to planet”) potomkowie Czarnych Niewolników, powracający na Ziemię spoza czasu i przestrzeni, by przebudzić umarłych w ziemi niedoli? Oto prawda „Negronomiconu”, wielka apokalipsa Ra…


Ekranizację kosmicznych wizji Sun Ra przynosi zdumiewający film science fiction: „Space is the place” (1974, reż. John Coney).
Więcej o ezoterycznych koncepcjach mitologicznych Sun Ra można poczytać na stronach „Blastitude”: http://www.blastitude.com/13/ETERNITY/sun_ra.htm
Fragment „Szepczącego w ciemności” w przekładzie R. Grzybowskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz