poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Podłe ciała, bezbronne uszy…




Czytam doskonałą książkę Grégoire’a Chamayou „Podłe ciała”. W tej fascynującej,  foucaultowskiej, jakżeby inaczej!, opowieści o podatnych ciałach więźniów i niewolników wydanych na pastwę okrucieństwa medycznych eksperymentów – wola wiedzy splata się nieustannie z pogardą, pychą i nieskrywaną satysfakcją płynącą z dręczenia ciał w imię nauki, która koniec końców niezmiennie okazuje się pożądającą instytucjonalnej sankcji przemocą. Jak bowiem słusznie zauważa Chamayou: „Istnieje historyczny związek pomiędzy władzą eksperymentowania a władzą karną”. W ten sposób w centrum pola nauki sytuuje się nieoczekiwanie problem okrucieństwa, gdyż: „przestępca, nieludzki w swym postępowaniu, może zostać dosłownie odczłowieczony, zdehumanizowany przez lekarza, który stara się być jak najbardziej użyteczny dla rodzaju ludzkiego”. W konsekwencji zaś rozmywa się dyskretna granica dzieląca naukowy eksperyment medyczny od brutalnej kaźni z wykorzystaniem tortur, „która na okrucieństwo przestępcze odpowiada okrucieństwem legalnym”.
Lektura pracy Chamayou nakłada mi się na czytanie równie interesującej książki Steve’a Goodmana (znanego w dubstepowym światku jako Kode9) „Sonic Warfare. Sound, Affect, and the Ecology of Fear”, w której porusza on problematykę związków dźwięku z przemocą, emocjami i strachem. Praca Goodmana poświęcona jest w istocie rozmaitym „taktykom oporu” dźwiękowego – podejmowanym głównie przez Afrykanów w diasporze, dla których dub, techno czy dubstep stawały się formami konstruowania tożsamości w sferze okupowanej przez „białą” (pop)kulturę. Goodman konsekwentnie przywołuje w tym kontekście deleuzjańską kategorię „nomadycznej maszyny bojowej”. Ale dźwięk może być także potężną formą opresji. Prócz rozmaitych eksperymentów z „bronią soniczną” – które były zresztą jedną z obsesji Williama Burroughsa (vide słynny wywiad „Więźniowie całej ziemi, wychodźcie”) – Goodman wspomina przy tej okazji także „zmilitaryzowany pop” wykorzystany przez Amerykanów oblegających nuncjaturę apostolską, w której schronił się w 1989 roku Manuel Noriega po przewrocie w Panamie. Noriega został wówczas zamęczony agresywnymi dźwiękami głośnych piosenek płynących bez przerwy z głośników ustawionych wokół budynku. Jak zauważa Goodman, dobór repertuaru również był nieprzypadkowy – wśród „przebojów” emitowanych przez Amerykanów znajdowała się np. piosenka „Nowhere to Run” grupy Martha and the Vandellas – już wcześniej jeden z ulubionych tematów kawalerii powietrznej podczas wojny w Wietnamie, towarzyszący nalotom na azjatyckie wioski. Nawiasem mówiąc – w repertuarze amerykańskich żołnierzy w Panamie znajdował się także utwór Neila Younga „Prisoners of rock’n’roll”. Porzuciwszy Noriegę na pastwę Amerykanów, Goodman przechodzi z kolei do znanych doskonale przykładów torturowania talibów przetrzymywanych w Guantanamo rockowymi piosenkami puszczanymi z magnetofonów stawianych przed celami. Rzecz nie sprowadza się tu oczywiście do „atakowania hałasem”, lecz do „atakowania hałasem w stylu pop” – muzyką służącą rozrywce, wykorzystaną w celu zadania bólu bądź wprawienia w stan psychicznego dyskomfortu. Nie jest to wszak bezprzedmiotowy, abstrakcyjny hałas – dźwiękowy chaos służący torturom (wspomnijmy choćby scenę w sowieckim więzieniu z niedawnego filmu „Szpieg”), lecz muzyka służąca zabawie – kumulowaniu przyjemności płynącej z tańca czy relaksu. Cóż zatem dzieje się, gdy przeistacza się ona w broń? Czy jest to po prostu nadmiar rozkoszy płynącej z rozrywki – przeobrażonej w narzędzie tortur? Jeszcze jedna forma Lacanowskiego jouissance? Czy może jednak w tym akcie ujawnia się faktyczny – opresyjny charakter popkultury: osaczającej, agresywnej, dławiącej tożsamość przemocą nadmiaru? Wówczas nawet afroamerykański sabotaż może nas nie ocalić…
Gdy kończę pisać te słowa, media donoszą wciąż o protestach (podejmowanych w rytmie disco polo – czyżby była to „nomadyczna maszyna wojenna” Polaków?) mieszkańców Augustowa rozjeżdżanego przez ciężarówki, emitujące całodobowy hałas drastycznie przekraczający wszelkie normy ekologiczne, psychologiczne, medyczne etc. Uświadamiam sobie, że żyjemy w kraju, w którym opresyjny wymiar dźwięków popkultury wciąż ginie w przemysłowym hałasie usytuowanym na samej krawędzi tortur – tolerowanych przez państwo.

Fragment książki Chamayou w przekładzie J. Bodzińskiej i K. Thiel-Jańczuk.

1 komentarz:

  1. Przypomniałeś mi scenę z pierwszego sezonu "Homeland": http://www.youtube.com/watch?v=_vFPpx61-uM

    OdpowiedzUsuń